Alfred Bondos

Square

„Epizod w PZPR To jest taki epizod, to tak jak dzisiaj jest na przykład. Ludzie się zapisują, tylko mają wybór, no to jest inaczej. On ma wybór, bo może do PIS-u, może do PO, czy tam gdzie się da, wcześniej do ZCHN-u, czy do jakichś tam KPN-u. Natomiast wtedy nie było takiego wyboru. Mnie młodemu człowiekowi wydawało się, a buntowniczemu, bo ja raczej taki byłem uczulony na niesprawiedliwość społeczną, na taką krzywdę ludzką, mnie to raziło. Ja widziałem pewne rzeczy w pracy, jak jest to niesprawiedliwe. Ja walczyłem z tym, ale człowiek w tamtym czasie bez żadnego tam umocowania to nie miał żadnych szans. Najwyżej go albo zwolnią z pracy, albo go tam nie awansują itd., jest czarną owcą, jak to nazywają. Ja pracowałem z takim panem Jaremkiem Edwardem, nieżyjącym już, na jednym stanowisku. On był spawaczem, ja ślusarzem. Nasza praca była uzależniona od siebie wzajemnie. No i on wiedział, że ja tam jestem taki niepokorny, jak młody niepokorny, że więcej im szkodzę, jak coś tego, więc on mówi: „słuchaj, ty jesteś młody, nic tu nie zrobisz, najwyżej cię wywalą z pracy”, a on miał coś do powiedzenia, bo był sekretarzem takim wydziałowym i w egzekutywie zakładowej był. A potem jego wystawiono, tak jak to się kiedyś wystawiało, musiał przejść od robotnika do parlamentu, do sejmu. I on został posłem i pracował ze mną. No więc wpływ jakiś taki na młodego człowieka starszy gościo miał, bo ja się przyglądałem na niego, ale on twierdził, że ja nic tu nie poradzę, najwyżej sobie zaszkodzę, bo zresztą „sam widzisz”, mówi „inni podostawali już po dwie grupy, a ty nie masz tego”. Mieszkanie, ja czekam tyle lat i mi przesuwają moje nazwisko, no bo mówi to nie tego… „ Gdybyś ty” mówi „tam, tego, to byś miał więcej do powiedzenia, bo możesz powiedzieć na zebraniu, możesz powiedzieć tu…” Człowiek w tamtym czasie mógł się… , ja to tak widzę, bo nie na żadne to, że ja na przykład coś tam wielkiego z tego będę miał, tylko, że ja coś mogę zrobić tam. Okazuje się, że później guzik. Ja jestem, walczę z nimi, oni mnie tam ciągają na te dywaniki, bo ja głośno mówię, co mi się nie podoba w ich działaniu, no i zaczynają mnie po prostu w różne sposoby szykanować, mimo że jestem, że się zapisałem. I człowiek później chce wyzwolić się z tego bagna, bo widzi, że to nie tędy droga, że tak jest, że rozróby są w Radomiu. Jadą, biją ludzi, biją robotników. Gdzieś tam w Ursusie, znów tego. Tutaj cały czas się kombinuje, jak się wyrwać z tego? Kiedy rzucenie legitymacji powoduje to, że idą za tym konsekwencje. Najpierw rozmowy, a tego, a po co. Tak jak mnie ciągnęli wielokrotnie, „a czego robisz swoje gniazdo, a nie…”. To są takie nękające i przestaje się, dochodzi się do takiego momentu, że ma się dosyć tego. „Ja nie chcę mieć z wami nic wspólnego”. I w ogóle się człowiek nie udziela, że tak powiem, tylko aby, no jest bo jest. I przychodzi ten moment, kiedy się można wyzwolić z tego i przychodzi 1980 rok, a oprócz mnie wielu innych takich myśli. Są, bo są. I jest grupa 10-ciu chyba osób, które ja ciągnę, mówię: „idziemy skończyć z tym”. „Jest teraz okazja, idziemy, bo dalej my nic nie zrobimy tutaj”. Bo to cały czas się mówiło, że to tam wszyscy są winni, tylko nie partia, tylko nie rząd itd. Wszyscy w koło byli winni. A tu się okazuje, że to jest nieprawda. Jak człowiek jeszcze pojeździł za granicą zobaczył to wszystko, to się oczy otwierają. No i zaciągam tych 10-ciu, rozmawiamy. Ten kierownik, któremu żeśmy tam rzucili, sekretarz też: „jeszcze będziecie w zębach przychodzić po to” itd. Niektórzy przyszli, wrócili, nie z tych moich, co ze mną poszli, ale z innych. Później się sytuacja odwróciła itd. No, tego kierownika później tam zwolniono, tak jak wcześniej mówiłem za to, że nie zwolnił pracowników, ale on nam tak jeszcze tłumaczył, żebyśmy się nie rzucali. „Słuchajcie” mówi „wy najodważniejsi rzucacie teraz legitymacje, „ale” mówi „to nie jest dobrze, bo zostają ci właśnie, którzy tutaj ,ci twardogłowi itd.”, on tak ich nazywa i mówi „i co oni zrobią, oni będę dopiero to prowadzić?” Bo tak, to jeszcze mieli tutaj jakąś kontrolę nad tym. Nie, nie było przeproś, rzuciliśmy to i człowiek odetchnął. Po prostu jakby zrzucił worek cegieł z pleców, rzucając tą legitymacje. No i tak się rozstałem z tym. Ale to była takie, no zobaczenie z drugiej strony jak to działa, jak ten mechanizm, jak to się ogłupia człowieka. Jak się mnie ogłupiało i jak innych się ogłupia. To tak jak ja będąc w więzieniu, zobaczyłem, co się dzieje po drugiej stronie muru. Życie tamto, życie na wolności, co się dzieje, jak czas płynie, jak się zachowują. Ja tego bym nie wiedział. Mimo, że to było przykre doświadczenie, to jednak doświadczenie takie życiowe, którego bym gdzie indziej nie otrzymał. Ale mimo tego wszystkiego, niczego nie żałuję. Po prostu to żałować mógłby ktoś, kto się splamił w jakiś sposób i no poszedł, bo dostał mieszkanie za to, albo tam coś, jakiś przydział, jakiś samochód, bo dostawali. Przecież dostawali talony na samochody, dostawali przydziały na mieszkanie. Ja nic nie dostałem i nie po to szedłem. Ja po prostu myślałem, że mi się coś uda zrobić, bo jak ja widziałem listę nagrodzonych, tam za jaką pracę, wywieszoną na wydziale, to ja widziałem po nazwisku ile dostał pieniędzy, ja nie musiałem patrzyć na kwotę. Albo odwrotnie. Na kwotę mogłem spojrzeć i wiedziałem, kto to dostał. Bo 100 zł. to przypuśćmy dostał szary jakiś tam, ale 1000 zł. to dostał ten, który najmniej robił, a najwięcej działał. No, takie były te reguły. Może żałuję tylko w ten sposób, że później to jest ciężko człowiekowi, bo zawsze gdzieś ktoś bzyknie. A ty byłeś w partii. Dziś jeszcze mam ludzi, do których mam szacunek, mimo, że do tej pory są… Ale i ci ludzie byli od początku i oni są tacy jakby uformowani i ja tam do nich nie mam pretensji, bo ani tam, czy w Boga nie wierzą, czy nie popierają Solidarności, czy nie popierają przemian itd. Bo oni tacy są. Natomiast najgorzej jak ktoś nie był w partii, zapisał się do Związków, widział, że tutaj, myślał, że Bóg wie co, zrobi karierę, albo tam dostanie, a jeśli nie, to się wypisywał i pluł, to wtedy dla mnie jest on jeszcze gorszy jak ten, który ma stałe poglądy i tam sobie niech siedzi z tymi poglądami.”
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=35008&dirids=1:, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


„Byłem członkiem Komisji Zakładowej Kiedy zostałem członkiem Komisji Zakładowej, miałem w związku z tym „wielką działkę pracowników”. Większość mieszkańców Świdnika pracowała w WSK. Bo jeżeli na przykład te kilka tysięcy ludzi pracowało w WSK, to pomnożyć tam przez trzy czy cztery to możemy sobie wyobrazić jak zakład miał wpływ na miasto. To, co się działo w zakładzie to nie mogło być bez echa w mieście. Na przykład no przedszkola, żłobki niektóre to pod zakład podlegały itd. Wszystko, większość rzeczy: kino, dom kultury, stadion, „Awia”, baseny itd., to wszystko było zakładowe można powiedzieć, podlegało pod zakład. Wczasy wiązały się z zakładem. Ośrodki wypoczynkowe, zakładowe, w Polańczyku, nad Białym Jeziorem, w Darłówku itd. I tutaj, jeżeli się cokolwiek źle działo w zakładzie to się odbijało na mieszkańcach miasta. Na przykład bieda była, bo była bieda. Dzieci butów niektóre nie miały. Przedszkola, szkoły. Ja się tym zajmowałem nawet. Ja jeździłem do fabryki w Chełmie fabryki butów, szukałem sponsorów już wtedy, żeby tym dzieciakom jakoś pomóc, żeby te dzieci w tenisówkach w zimie nie przychodziły, bo były takie momenty, że dzieci nie miały w czym do tego szkoły czy przedszkola pójść. I to było robione. Wiele rzeczy innych robiliśmy, no dawaliśmy te wczasy, te kolonie dla tych biednych, zapomogi itd. Nic nie było. Dosłownie na te kartki to niewiele można było kupić, kolejki. No, wsiadało się w malucha, jechało się pod sklep, siedziało się w tym maluchu zajmując jakąś tam kolejkę, żeby kupić jakiś, to co się uda kupić, jakąś kość i jakieś stare mięso. Były kolejki po przydział na przykład dewiz, żeby wyjechać za granicę. To oczywiście nasze związki byłe, wydawały takie przydziały. Zawsze tam mniej niż się należało nawet, bo trzeba było jeszcze komuś tam dać. Sam to doświadczyłem wyjeżdżając do Włoch w 1979 roku, przed 1980 rokiem jeszcze.’’
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=34999&dirids=1, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


,,WSK Świdnik – geneza strajku W lipcu miało miejsce podniesienie cen różnych artykułów, szczególnie mięsnych. W naszym zakładzie była sieć barów żywieniowych i tam właśnie część pracowników, kiedy poszła do tych barów i zobaczyła, że ceny poszły kolejno w górę, postanowiła nie przystępować do pracy. A o tym dowiedziałem się, ponieważ nie byłem w tym czasie w pracy, a na wczasach nad jeziorem Wigry, dowiedziałem się od innych osób, które tam przebywały, że coś się w Świdniku, a właściwie to na Ukrainie, bo oni tak nasz rejon tu nazywają, nazywali Ukrainą, ruszyło. Więc zastanowiło mnie, co to jest, co tam w Świdniku, no bo nie przypuszczałem, że po tych wszystkich zajściach w roku 1970, 1976 itd., że u nas może tam coś się wydarzyć. Powiedziano mi, że Świdnik WSK strajkuje. No więc zabrałem rodzinę i przyjechałem szybko do zakładu, ponieważ uważałem, że miejsce moje jest w tej chwili w pracy i włączyłem się w wir tych wydarzeń.’’
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=35018&dirids=1, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


,,Strajk w WSK Świdnik – osiągnięcia My wiedzieliśmy, że w pewnym momencie postulaty zostały podpisane. Mieliśmy swoich z hal, swoich ludzi w Komitecie tym. Po prostu to byli reprezentanci załogi i z biurowca i z wydziałów tych różnych hal, bo WSK liczy tam kilkadziesiąt hektarów i jest takim skupiskiem hal produkcyjnych, na których pracowało w tamtym okresie blisko 10 tys. ludzi, więc to było ogromne zagęszczenie ludzi i reprezentowali nas ci, którzy byli w tym Komitecie. Potem przekazano nam, ze został podpisany taki i taki i że przystępujemy do pracy i tylko ich posłuchaliśmy się. A co zostało podpisane? To, że negocjujący tam ze strony zakładu i ci inni mieli nam spełnić po prostu i na tej podstawie przystąpiliśmy do pracy. No, potem to już inne zakłady, tam w innych miastach itd., potem był sierpień. Zaczęły się nowe akcje. Słyszałem po latach, że kilku robotników poszło z kwiatami do dyrektora przepraszać za ten strajk, ale nie, to nie mogło tak być. To mogła być jakaś prowokacja. Ja nie wiem, kto to mógł pójść, żeby przepraszać za strajk dyrektora. Już po zakończeniu, to dyrektora chyba raczej nie przepraszano. To nikt z tego Komitetu. Bo chodziło o to, żeby coś wywalczyć, a nie przepraszać potem, że strajkowało się. Może tam byli ci działacze partyjni, albo z tamtego związku. Na pewno nie my.’’
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=34984&dirids=1, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


,,Strajk w WSK Świdnik – postulaty W tej chwili, jeśli chodzi o postulaty, to nie wszystko sobie przypominam, ale wiem, że chcieliśmy zmiany związków zawodowych, dlatego, że podczas negocjacji z dyrekcją związki zawodowe nie siadały po stronie pracowników tylko tam, gdzie dyrekcja i partia. Tam związki zawodowe po tamtej stronie były. I one nie pomagały nam uzyskać to, co my sobie tam w tych postulatach zapisaliśmy, tylko po prostu no, że źle robimy itd., no były za dyrekcją. Część postulatów, to były postulaty bardziej socjalne. W tym czasie, w tych pierwszych dniach nie było jakichś tam większych. Chodziło najbardziej jeszcze o to, żeby nie zwalniać przywódców strajkowych, to też było ujęte, no poprawić sytuację i płacy i pracy, warunków BHP itd.’’
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=34979&dirids=1, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


,,Strajk w WSK Świdnik – przyczyny Myślę, że przyczyną wybuchu strajku było przede wszystkim trudne życie, życie niesprawiedliwe, to życie pełne zakazów, nakazów i brak tej takiej wolności spowodowały, że przy tej podwyżce cen została przelana ta czara goryczy i to się rozeszło po całym zakładzie, po całym mieście potem i dalej. Uważam, że wtedy ludzie podeszli bardzo solidarnie. Zobaczyli, że można inaczej żyć. Że ten obok mnie to też człowiek, też jakiś taki przyjaciel nawet czy kolega, a nie tylko konkurent tam w pracy, czy jakiś niezbyt może ktoś lubiany. I co ważne, jednoczyli się ludzie, pracownicy fizyczni, od sprzątaczek poprzez ślusarzy jak mówię, frezerów itd. po cały pion techniczny, inżynierowie, technicy i to było piękne, takie spontaniczne i umacniające wszystkich.’’
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=34977&dirids=1, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


,,Strajk w WSK Świdnik – przywódcy Powstał wtedy taki kilkunastoosobowy zespół, ale przewodził Zbigniew Puczek, Zofia Bartkiewicz, Antoniewicz. Później to się zmieniało, ale wiele nazwisk takich jest, co w tej chwili trudno mi sobie przypomnieć, ale na przykład tam był Andrzej Perzak, Mazurek i wielu, wielu innych, no z tych osób, które no później wyjechały albo już nie żyją albo tam różnie.’’
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=34980&dirids=1, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


,,Strajk w WSK Świdnik w lipcu 1980 roku. Po przyjeździe zorientowałem się, że pewne rzeczy już się wyklarowały, nie byłem jednym z tych w tym komitecie, natomiast aktywnie uczestniczyłem w tych wydarzeniach jako ten, który tam propaguje pewne rzeczy, że powinniśmy nie dać się podzielić, nie dać się zastraszyć itd. To były te pierwsze momenty. Potem obiecaliśmy, jak już zostały podpisane te z dyrekcją taka umowa, że przystępujemy do pracy, że nie będzie żadnych konsekwencji wyciągane, że te postulaty będą spełnione itd., to jeszcze była taka jedna sprawa, że załoga zobowiązuje się odpracować to, co straciliśmy przez te 4 dni. Bo wiadomo, że 4 dni nie pracowania to jest dla firmy jakaś strata. W każdym bądź razie mieliśmy to, czy po godzinach, czy każdy wydział tam miał sobie jakoś wyznaczyć swój czas, żeby to odpracować. Zakład podjął takie zobowiązanie. To było bardzo ważne i bardzo ciekawe, że mądrość kierujących wtedy tym strajkiem była bardzo wysoka i że nie wyprowadzono ludzi na ulicę, nie robiono jakichś takich nieprzemyślanych ruchów, natomiast wszystko działo się w zakładzie. Zakład był pilnowany przez naszych ludzi, żeby tam jacyś prowokatorzy nie niszczyli maszyn, czy coś takiego, żeby nie było pretekstu do wpuszczenia milicji, czy jakichś innych sił porządkowych do zakładu, żeby nas tam jakoś pacyfikować. I to uważam za bardzo istotnie, że w tym czasie, nie tak jak wcześniej na ulicy, czy w Radomiu, czy na Wybrzeżu ludzi bito na ulicach itd.’’
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=34973&dirids=1, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


,,Szło to wszystko spontanicznie. Ludzie przestawali pracować, natomiast aktyw i partyjny i związkowy, kierownicy wydziałów, majstrowie tak jakby zapędzali ludzi do pracy i nie pozwalali robić przerw. Ludzie natomiast, pracownicy nie chcieli pracować, zbierali się przed halami produkcyjnymi i tam dyskutowali na temat tego, co się dzieje w tej chwili. Zamykano bramy na druty, próbowano nas w jakiś sposób rozdzielać, niestety to się wszystko nie udawało. Potem jeszcze przystąpili ludzie, pracownicy techniczni z budynków technicznych i wszyscy razem już robiliśmy wiece, śpiewaliśmy pieśni patriotyczne. I strajk trwał w ten sposób, że nie przystępowała zmiana pierwsza, która przychodziła do pracy, nie wychodziliśmy na zewnątrz, dopiero po zakończeniu dniówki. Następna zmiana przychodziła, nie podejmowała pracy, trzecia zmiana również. Pracowały tylko tam określone wydziały, czy jakieś takie maszyny, gdzie nie można było ich wyłączać, a musiały pracować na stałe. Dyrekcja, kierownicy namawiali, robili nawet takich, jakby to powiedzieć łamistrajków. Sprowadzali z jednego wydziału na inny, żeby uruchamiać maszyny, żeby pracować. Puszczali plotki, że tam już pracują, tutaj nie, „wy powinniście też pracować” itd. Na to nie dawała się załoga nabrać i przepędzano tych łamistrajków, strajkowano dalej. To trwało od 8 lipca do 11. Przyjeżdżali prominenci z województwa, przemawiali, przyjeżdżali z ministerstwa z ministrem Kopciem na czele. Nic się nie udawało zrobić. Powstał Komitet Strajkowy. Myśmy to nazywali Komitetem Strajkowym, a oni nazywali to Komitetem Postojowym, żeby nie nazywać tego strajkiem. Dowiedzieliśmy się, że za nami poszły, bo w ślad za nami poszły inne zakłady Lubelszczyzny, to nas umacniało. Byliśmy już wtedy tacy pewniejsi, odważniejsi i jeszcze usatysfakcjonowani tym, że to co robimy, na pewno jest potrzebne.’’
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=34975&dirids=1, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


,,Ważną postacią była Zofia Bartkiewicz Ważną postacią w owym czasie była Zofia Bartkiewicz, wraz ze Zbigniewem Puczkiem pracująca w budynku technicznym, straszono ją. Była kobietą, która po prostu potrafiła dopominać się głośno o to, co myśmy wszyscy czuli i została taką naszą przywódczynią. Mimo, że potem miała różne załamania, straszono ją itd., pozostała naszym takim symbolem, że w tym czasie nieulękła się, nie załamała się i przez te kilka dni była takim jednym z przywódców.’’
Relacja za: http://biblioteka.teatrnn.pl/dlibra/dlibra/doccontent?id=34982&dirids=1, Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.


Nagrania:
Alfred Bondos Audio: http://teatrnn.pl/historiamowiona/swiadek/Bondos%2C_Alfred_%281945-_%29?tar=34983 Relacja z Archiwum Programu Historia Mówiona Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Rozmowa została przeprowadzona w dniu 07.06.2005 przez Tomasza Czajkowskiego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *