Protest w WSK-PZL Świdnik wybuchł 8 lipca. Wieść o strajku rozeszła się błyskawicznie.
Tego samego dnia, od godziny 14 stanęła Autoryzowana Stacja Obsługi (Polmozbytu) przy ulicy Wojciechowskiej w Lublinie.
To wywołało reakcję łańcuchową.
Następnego dnia do robotniczego protestu dołączyła załoga Agrometu, 10 lipca Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów, a 11 lipca Fabryka Samochodów Ciężarowych.
Porozumienie, które komunistyczne władze podpisały z robotnikami WSK PZL-Świdnik (11 lipca) pokazały, że protest ma sens. Skoro podniesiono pobory w jednym zakładzie pracy, to zmiany można było zrobić również w innych firmach.
W kolejnych dniach zastrajkowały kolejne przedsiębiorstwa w Lublinie, m.in. Zakłady Mięsne, Lubelska Fabryka Wag, Herbapol oraz Elektrociepłownia.
Fala protestu dotarła do innych miast regionu: Puław, Lubartowa, Poniatowej czy Kraśnika. Codziennie strajkowały nowe zakłady.
Robotnicy upomnieli się o swoje, bo widzieli sukces kolegów z lotniczego miasta.
Ze Świdnika ruszył protest, którego komuniści nie mogli łatwo powstrzymać.
Apogeum strajków przypadło na 18 lipca. Tego dnia w województwie lubelskim strajkowało jednocześnie 79 zakładów pracy.
Stanęły m.in. największe i najważniejsze dla sprawnego działania infrastruktury Lublina firmy – MPK i Węzeł PKP. Zakłady nie pracowały, a miasto było sparaliżowane.
W tej sytuacji partyjni dygnitarze nie mogli już udawać, że nic się nie dzieje.
Władysław Kruk, I sekretarz KW PZPR w Lublinie, wystosował 18 lipca Apel do mieszkańców Lublina (przedrukowany m.in. w partyjnym “Sztandarze Ludu”).
Lokalny szef partii nawoływało do powrotu do pracy, a za wzór do naśladowania dawał tych, którzy nie przyłączyli się do protestów[1].
Strajki na Lubelszczyźnie rzeczywiście zakończyły się kilka dni później. Jednak było to efektem zawartych porozumień. Robotnicy nie ulegli apelom aparatczyków czy groźbom np. wyrzucenia z pracy (które też miały miejsce) – mieli nadzieje na poprawę życia.
Lipcowe protesty zaniepokoiły komunistyczne władze Polski.
Skala strajków, które ze Świdnika rozlały się na Lublin i inne miasta, była na tyle duża, że Edward Gierek, I sekretarz KC PZPR, podróżując do Chełma (na obchody rocznicy ogłoszenia Manifestu PKWN), ominął stolicę regionu, z uwagi na uciążliwą dla władzy sytuację.
Gierek odwiedził Chełm 17 lipca, ale o trwającym proteście robotników nie powiedział słowa. Później miał ponoć określać strajki ,,lubelską zarazą’’.
Znamiennie, że już dzień po wizycie komunistycznego wodza, do strajku przyłączyli się pracownicy MPK Chełm.
Przypisy:
[1] Sztandar Ludu 19.07.1980.