Spontaniczne spacery mieszkańców Świdnika w czasie transmisji Dziennika Telewizyjnego doprowadziły do wściekłości władze komunistyczne.
Już podczas spacerów Służba Bezpieczeństwa nasiliła swoje działania. Brak jest dokładnych danych dotyczących skali tego zjawiska w Świdniku, jednak badacze są przekonani, że do 17 maja 1982 roku SB robiła wszystko, żeby rozpracować struktury i zakres działania „Solidarności” na Lubelszczyźnie.
SB „udało się zarejestrować ponad 80 osobowych źródeł informacji, wywodzących się ze wszystkich szczebli związkowych”[1]. Dzięki nim tajna policja chciała wyłapać nadal ukrywających się działaczy “Solidarności”, skompromitować ich w oczach kolegów, rozbijać podziemne struktury oraz przekazywać nieprawdziwe informacje opinii publicznej.
Funkcjonariusze prowadzili także tzw. rozmowy ostrzegawcze z działaczami i sympatykami związku, często zmuszając ich do podpisania oświadczenia o przestrzeganiu „obowiązującego porządku prawnego”[2].
W trakcie świdnickich spacerów internowano kolejnych działaczy podziemnej „Solidarności”: Ryszarda Krzyżanka, Bronisława Sołka, Leszka Świderskiego, Stanisława Wociora, Tadeusza Zimę[3]. Milicjanci zatrzymali wielu spacerowiczów na 48 godzin.
To nie wszystko. Władza stosowała również karę administracyjną w postaci tzw. kolegium. Oznaczało to zmniejszenie miesięcznej pensji o 15 proc. (z tego 10 proc. przekazywano na rencistów i emerytów, a 5 proc. na działalność ZBOWID). Była to kara wyjątkowo dotkliwa, ponieważ obejmowała cały rok. Tak ukarano m.in. Jerzego Szpota[4].
W Świdniku bezpośrednie restrykcje zaczęto od zmiany obowiązywania godziny milicyjnej. Pierwotnie zaczynała się o 22, a potem została przyspieszona – na 19. Z domu można było wyjść dopiero o godzinie 6 rano.
Dodatkowa kara polegała na wyłączeniu prądu w mieszkaniach oraz wygaszaniu latarni na ulicach. Mieszkańcy byli przyzwyczajeni do tzw. 20 stopnia zasilania (czyli obowiązkowego ograniczenia zużycia prądu[5]), jednak ograniczenia te zwykle dotyczyły wybranych godzin. Tym razem energii elektrycznej nie było całymi dniami. Zwykle świeciły się także latarnie uliczne, pozwalające choć trochę zachować poczucie bezpieczeństwa w miejskich zakamarkach.
Symbolem panowania SB nad miastem było również ograniczenie łączności telefonicznej, odcinanie dopływu wody pitnej czy zakaz ruchu samochodów osobowych.
Represje objęły świdnickich uczniów i studentów. Lekcje w szkołach trwały do godziny 18, a studenci lubelskich uczelni musieli zdążyć wrócić do Świdnika przed godziną 19, lub nocować u kolegów. Imprezy kulturalne i sportowe były zakazane.
W marcu 1982 r. Komitet Wojewódzki PZPR w Lublinie uznał spacery za „najbardziej niepokojące zjawisko” w województwie[6].
Przypisy:
[1] M. Dąbrowski, NSZZ „Solidarność” Region Środkowo-Wschodni, w: NSZZ Solidarność 19980-1989, Tom 5. Polska środkowo-wschodnia, pod red. Ł. Kamińskiego i G. Waligóry, Warszawa 2010, s.548.
[2] Tamże, s,549.
[3] Tamże,.
[4] Świdnicki Lipiec, pod red. P. R. Jankowskiego, Świdnik 2007, s. 184.
[5] Stopien zasilania
[6] M. Choma-Jusińska, Lubelszczyzna, w: Stan wojenny w Polsce 1981-1983, pod red. A. Dudka, Warszawa 2003, s.187.
BIBLIOGRAFIA:
Choma-Jusińska M., Lubelszczyzna, w: Stan wojenny w Polsce 1981-1983, pod red. A. Dudka, Warszawa 2003.
Dąbrowski M., NSZZ „Solidarność” Region Środkowo-Wschodni, w: NSZZ Solidarność 19980-1989, Tom 5. Polska środkowo-wschodnia, pod red. Ł. Kamińskiego i G. Waligóry, Warszawa 2010.
Świdnicki Lipiec, pod red. P. R. Jankowskiego, Świdnik 2007.