A ja w jaki sposób służyłam, chodziłam też na te wieczory [na spacery], na te spacery, tak, przychodziłam tu z Krępca z mężem. I kiedyś wieczorem wybierając się spojrzałam przez okno, a ponieważ tereny od mojego domu do Świdnika były niezabudowane i ulica, która teraz jest racławicką była widoczna ode mnie z okna i zobaczyłam kawalkadę świateł, zatem dużych samochodów, które jechały rzędem i zawróciły tutaj przy piekarni. widziałam, że coś się dzieje. Mąż mnie powstrzymywał przed tym, żebyśmy nie szli, a ja wiedziałam, że te wysokie samochody z tymi światłami, na takich budach u góry to coś jest, coś się tu dzieje ważnego, więc koniecznie musiałam pójść.
I przyszliśmy do Świdnika, szliśmy tutaj uliczkami do ulicy do centrum, do ulicy w tej chwili Niepodległości. Nikt nas nie zatrzymywał, chociaż przejeżdżał patrol policyjny. Kiedy weszliśmy na ulicę Niepodległości dwóch panów podleciało, pod ręce nas zabrali, z jakimiś tam bardzo aroganckimi okrzykami „Co my tutaj robimy?” a ja powiedziałam, że je idę do pracy, bo pracowałam wtedy jako sprzątaczka w kawiarni Ja i ty i szłam wieczorem na 10 kiedy kończyła się, prawda, urzędowanie, znaczy przyjmowanie gości. Oczywiście nie wierzyli. Ja mówię „No to należy zadzwonić do pani dyrektor” pani Mazurek wtedy była panią dyrektor. No oczywiście nie można było zadzwonić, żeby ona potwierdziła, ze jestem pracownikiem, bo telefony były wyłączone.
Zabrali nas na komendę. Bardzo aroganckie przesłuchanie, z tym, że pan, który spisywał poskromił trochę tego pana, który niemal z pięściami skakał do mnie, grożąc, że jak zapłacę ileś tam kary to mi się odechce mówić takich rzeczy. No ja mówię „Proszę pana, ja za te pieniądze cały miesiąc chodzę do pracy tutaj”. Zwolnili nas z, prawda, z tym nakazem, żeby najkrótszą drogą pójść do domu.
Wspomnienia zarejestrowane w ramach projektu Strefy Historii pt. „Niezapomniane historie”.