Józef Żelazowski

Square

Ja dowiedziałem się dosyć szybko, może nie w pierwszym dniu, ale już w drugim dniu tych spacerów uczestniczyłem w tym spacerze. Pewnie na początku sam, a na drugi dzień pewnie już zabrałem całą rodzinę łącznie z dziećmi. I tak spacerowaliśmy sobie po tej ulicy Niepodległości. I też byłem legitymowany, byłem spisany ja, żona. (…) Podczas spacerów
– Podczas spacerów wyłapywano z tłumu i legitymowano je?
Tak.
– Co jeszcze groziło tym osobom, które brały udział w spacerach?
W późniejszym okresie to już byli wciągani na listę podejrzanych, ale proszę pani, co groziło. Jak ja mieszkam, przynajmniej wtedy mieszkałem na końcu Świdnika, jak zobaczyłem ile pojazdów, czołgów, innych różnych pojazdów, wozy te do oblewania ludzi, tam były, no nie wiem ile, dziesiątki, może 100 pojazdów było, różnego rodzaju. Tam na tej ulicy, która byłą wtedy w budowie, która nazywa się … no nie wiem… Armii Krajowej, czy coś w tej chwili, tam na końcu Świdnika. Tam była koncentracja całej siły. Już jak ten spacer nabrał takiego ogólnego rozgłosu, że mnóstwo ludzi wyszło to oni jechali. Ja widziałem z okna jak jadą czołgi i różne pojazdy. Tam właśnie koncentrowali się na końcu Świdnika. (…) Szykowali się do siłowego rozstrzygnięcia spacerów.
– Co zadecydowało o tym, że nie doszło do tego?
No to chyba odezwa księdza kanonika Hryniewicza,
– Żeby…?
Żeby zaprzestać tych strajków, nie prowokować władzy.

Wspomnienia zarejestrowane w ramach projektu Strefy Historii pt. „Niezapomniane historie”.